Pięć lat temu sygnowano Porozumienie Paryskie, którego realizacja celów będzie kształtowała globalną architekturę energetyczną, także Polski. Czy widać pierwsze owoce historycznego porozumienia? Czy w Polsce zmieniło się postrzeganie wyzwań polityki klimatyczno-energetycznej? Na łamach GLOBEnergia.pl rozmawiam z prezes Forum Energii, dr Joanną Maćkowiak-Panderą.
Patrycja Rapacka: Jak ocenia Pani pięć lat po osiągnięciu historycznego Porozumienia Paryskiego w 2015 r.?
Joanna Maćkowiak-Pandera: W polskiej energetyce zachodzą duże zmiany. Nie wyobrażam sobie pięć lat temu w Polsce dyskusji o odchodzeniu od węgla. Ktoś, kto poruszyłby ten temat, zostałby oskarżony o zdradę Polski oraz lobbying na rzecz rosyjsko-niemieckich interesów. To się już jednak zmieniło. Energetyka jest przy ścianie i zaczęliśmy w końcu rozmawiać o zmianach w energetyce i potrzebie redukcji emisji gazów cieplarnianych. Temat zmian klimatu pojawia się w przestrzeni publicznej jako jedno z największych globalnych zagrożeń. Nie jest to skutek unijnych regulacji, ale realny wpływ zjawisk, które obserwujemy za oknem. Ludzie widzą, że coś jest nie tak ze środowiskiem, a zasoby naturalne nie są nieograniczone.
Polska w ostatnich 10 latach starała się wspierać globalne negocjacje klimatyczne – zorganizowaliśmy aż 4 szczyty klimatyczne. Porozumienie Paryskie poskutkowało przyjęciem szeregu unijnych regulacji – tzw. Pakietu Zimowego, a teraz Europejskiego Zielonego Ładu. Duży wpływ na unijne dyskusje o klimacie miały m.in. młodzieżowe strajki klimatyczne organizowane na całym świecie. Można nie lubić Grety Thunberg, ale zmobilizowała młode pokolenie do dyskusji o klimacie. Dzisiaj już wiadomo, że trzeba odchodzić od węgla, ale nie wiemy do czego. Tracimy czas na powierzchowne dyskusje o schodzących technologiach, zamiast zrobić krok w przyszłość ze wsparciem środków UE.
Potrzebujemy liderów transformacji energetycznej, kompetentnych ekspertów i ekspertek, którzy będą budzili zaufanie. Wiarygodnych instytucji, które będą wspierać decydentów w podejmowaniu opartych na wiedzy decyzjach. Jak to możliwe, że w jednym z największych krajów UE, który ma ogromny problem z energetyką, brakuje centrum obliczeniowego dla transformacji? Ministerstwa przygotowując strategiczne dokumenty proszą spółki energetyczne o pomoc, bo nie stać ich na własne analizy. Spółki zawsze będą proponować rozwiązania dobre dla wytwórców energii, a nie dla konsumentów. Miotamy się w tej dyskusji o energetyce od ściany do ściany.
Często w dyskusji przeważają argumenty bazujące na światopoglądzie, a nie na faktach i liczbach.
Zdecydowanie. Zarzucając ekologom kierowanie się ideologią klimatyczną, inna grupa ekspertów trzyma się ideologii węglowej. Za dużo w tych dyskusjach jest emocji. Wysokie emisje CO2 to nie tylko problem środowiskowy. Dziś mamy najwyższe ceny energii elektrycznej w regionie. Odnoszę wrażenie, że niektórzy decydenci są tym faktem zdziwieni. Jak również tym, że importujemy coraz więcej energii elektrycznej, a przecież to my mieliśmy eksportować tanią energię z węgla dla całej Europy. Są konkretne powody techniczno-ekonomiczne, które takie trendy wymuszają. O energetyce rozmawiamy w enklawach, w swojego rodzaju bańkach informacyjnych. Widać to coraz bardziej, w zależności od tego z jakich mediów korzystamy, co czytamy. Szukamy potwierdzenia naszych przekonań, a niekoniecznie inspiracji do myślenia. Lubimy mieć rację. W górnictwie istnieje przekonanie, że Polska nie poradzi sobie bez węgla. Ostatnio słyszałam, że są dostępne technologie węglowe, dzięki którym emisja w spalaniu węgla mogłaby wynieść na przykład 300 g CO2/kWh, ale nie pozwala im się wejść na rynek, bo to spisek. Kultywując takie przekonania stawiamy się w pozycji ofiary. Jak nie zaczniemy planować zmian w energetyce w oparciu o wiedzę, a nie polityczne przekonania i krótkowzroczne interesy, to nie widzę przyszłości dla energetyki w naszym kraju.
Cały wywiad przeczytasz na portalu GLOBEnergia.pl.